niedziela, 27 maja 2018

Miquell na Instagramie!

Kochani,

z racji ogromu pracy zawodowej przeniosłem swoje mangowe życie na Instagram.

Serdecznie Was zapraszam na konto:

Nie.Book

Staram się w każdy weekend aktualizować konto.
Spotkajmy się na Instagramie, bo nie chcę tracić z Wami kontaktu.

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Rok 2018 i cały czas Yaoi.

Witajcie!

Jak dobrze mieć odrobinę wolnego czasu i móc wreszcie podzielić się z Wami nowymi pozycjami na półce. Nie były to szalone zakupy obfitujące w białe kruki. Pod koniec grudnia zrobiłem niewielkie zamówienie na Gildii, ale dzięki temu cały czas kontynuuję niektóre serie.



1. Strażnik domu Momochi:

To już 12 tom serii i mam wrażenie, że autorka nie ma pomysłu na dalsze losy swoich bohaterów. Każdy z tomików jest dość cienki i przez historię leci się trochę jak pies przez zboże. Wprawdzie rysunki nadal są piękne i Aoi prezentuje się w każdej postaci zjawiskowo, ale chciałbym, żeby fabuła nabrała rozpędu i tajemnica domu powoli się wyjaśniała. Zauważyłem, że autorka w prawie każdym tomie kończy fabułę jakimś wyjątkowych wydarzeniem, natomiast w następnym tomiku to napięcie nagle spada i w zasadzie pozostajemy nadal w letnich emocjach. Oby to nie była seria na 30 tomów, bo przestaje to być już śmieszne.




2. Finder:

Na rynku mangowym pojawił się już tom 7, natomiast ja nadal brnę w tej historii przez tom 4. Będąc młodszym byłem zachwycony skanlacjami, jeszcze totalnie niedostępnej mangi Finder i wkręciłem się nawet w pierwsze rozdziały, natomiast mając już 33 lata mam wrażenie, że coś zgrzyta w tej opowieści. Dam jednak szanse tej mandze i dotrwam do tomu 7.



3. Oh! My Goddess:

Tom 34 skupia się na historii warsztatu motorów, a potem na miłości Skuld. I w zasadzie w tym jednym zdaniu można streścić cały tomik. Kupuję już tylko dlatego, że chcę mieć komplet i mam szacunek do początkowych tomików, które były zdecydowanie ciekawsze i lepiej narysowane.



4. Deadlock:

I to jest zaskoczenie! Manga bardzo dobrze narysowana, surowa kreska, ciekawa fabuła, ale też nie jest to historia dla każdego. Realia więzienia, wulgaryzmy, brutalność. Taka jest codzienność głównych bohaterów. Na razie wiemy tylko tyle, że główna postać poszukuje guru gangu i musi odnaleźć się w trudnych realiach więzienia. Jest to yaoi, ale bez scen seksu..jak na razie.



5. Canis:

Kontynuacja świetnej mangi, która zachwyciła mnie inną kreską i bardzo dobrą historią. W tym tomie nadal jest spokojnie. Gdy skończę ten tom w całości dodam osobną recenzję.



niedziela, 17 września 2017

28 Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi

Festiwalowy weekend dobiegł końca. Od 15 do 17 września w Atlas Arenie można było znów poczuć odrobinę adrenaliny stojąc w kolejce po bilety, aby następnie nie czuć tlenu stojąc w kolejce do stoisk wewnątrz Areny. Wydaje mi się, że w tym roku było jednak znacznie mniej ludzi i zauważyłem brak kilku wydawnictw. Ale zacznijmy to jeszcze raz.

Długo biłem się z myślami, czy iść czy nie iść na Festiwal. Zeszłoroczny bardzo mnie rozczarował, więc była to dość trudna decyzja. Będąc jednak człowiekiem dużej wiary, dałem szansę sobie i temu wydarzeniu.



Do Atlas Areny dotarłem kilka minut po 15.00 i od razu zauważyłem, że nie ma tłumów. Od wejścia było widać stoiska wydawnictw tak samo umiejscowionych co rok temu. Na wprost wejścia Egmont, po prawej Timof i cisi wspólnicy, lewa strona okupowana od kilku lat przez antykwariaty. Ale nie o topografii stoisk tu będzie, ale o wydawnictwach mangowych.

A było ich raptem 4: Waneko, J.P.F., Yatta czyli Studio JG i Hanami. Jeśli jakimś cudem ominąłem stoiska pozostałych wydawnictw to albo jestem rzeczywiście już stary i ślepy, albo zajmowali oni miejsca w równoległej rzeczywistości.
Pozostałe mangowe stoiska to podróbki z AliExpress i wykopane chyba z czeluści piwnic duperele. Od trzech lat te same, niesprzedane na wcześniejszych edycjach.
Ceny u wydawnictw niższe o 1 zł.
Starych mang niewiele, natomiast nowości i owszem, pachnące i poukładane elegancko w kupki. Miny mangowych sprzedawców zmęczone i jakby już lekko znudzone.
Takie są moje subiektywne odczucia, ale o dziwo powielają się z rokiem ubiegłym.

Inny klimat panował na stoiskach wydawców niemangowych, np Wydawnictwo CzyTam, u których kupiłem drugi tom trylogii o złym jednorożcu, ujęło mnie bardzo przyjazną atmosferą. To nie jest duża firma, ich tytuły to raptem 10 pozycji, ale książki wydane są bardzo starannie, tytuły godne polecenia, a obsługa tak przyjazna i rozmowna, że mimo wrodzonej nieśmiałości, chciałem się przed nimi otworzyć i wyznać, jak bardzo wciągnął mnie pierwszy tom Jednorożna. 


Kto ma ochotę na lekturę lekką, ale wciągającą czytelnika w świat magii, smoków, Zombie-Kaczki i demonicznej Księżniczki Jednorożców to odsyłam Was na stronę CzyTam: Wydawnictwo Czy-Tam

W tym roku nie nabyłem Bambaka, czyli filcowego stwora, czego bardzo żałuję. Kupiony rok temu plecak sprawdzał się cały rok i liczę, że powstanie więcej wzorów. Z podsłuchanych rozmów donoszę, że być może w tym roku wyroby Aleksandry Trościankowskiej pojawią się w Łodzi. Jeśli tak się stanie, dowiecie się o tym. Do Bambaków odsyłam tu: Bambaki

Moje mangowe zakupy są bardzo skromne. Jeszcze jeden Festiwal, a nie kupię nic. Czym jest to spowodowane? Ceną rzecz jasna! Tu nastąpi psalm pochwalny dla sklepu Gildia. Nic nie robi tak dobrze mojemu sercu i portfelowi jak niskie ceny w tymże sklepie internetowym. Starocie przecenione są nawet do 12 zł, nowości 16-18 zł. TO NIE JEST ZŁOTÓWKA OSZCZĘDNOŚCI!! Argument o kosztach wysyłki obalam jednym ciosem-wejście na festiwal wynosi 15zł za jeden dzień!
Kupiłem zatem:
  1. 11 tom Strażnika domu Momochi
  2. 8 tom Loveless
  3. Canis Dear Mr Rain od Dango (notabene na stoisku Gildi!)


Otaku w Polsce nie ma łatwo.

Jedyną dobrą wiadomością jest potwierdzona przez J.P.F. informacja, że niedługo wydadzą mangę Sailor Moon w wersji Deluxe po polsku! Zacierajcie ręce i grzejcie świnki-skarbonki, bo nadchodzi sailorkowa gorączka!

piątek, 4 sierpnia 2017

Wakacje 2017 czyli mangowe zakupy.


W tym roku wakacje są, a jakby ich nie było. Żar leje się z nieba i tylko wieczory i noce pozostają, aby funkcjonować. Aby cokolwiek robić, skupić na czymś myśli. Dlatego zakupy w te wakacje ograniczyłem do minimum.
Wyszło mi to na dobre. Przy tak wielu mangach można się często naciąć na piękną okładkę, rwący opis, jak potok w górach, a gówniany środek. Takim rozczarowaniem okazała się manga "Najlepsza na świecie". Wiecie już dobrze, że lubię dziwne tytuły, pokręconą treść, mangi od czapy. Szkolne życie i jego okruchy mnie nie wciągną, nie wzruszą. Musi się coś dziać,  kreska ma mnie powalić na kolana, a każdy kadr może być powiększony i zawieszony na ścianie. Tego się spodziewałem po dziewczynie z rolki papieru toaletowego.
Otrzymałem coś, co pewnie śmieszy 14latków, bo jest trochę o fekaliach, trochę o cyckach, masturbacji. Nic przecież tak nie śmieszy, jak żart o kupie. Wszyscy się śmieją, lecz nie ja. Gdyby jeszcze manga była pięknie narysowana. Dałbym radę. Nie przeszkadzałby mi fakt, że główna postać tak często zmienia proporcje, że postaci siedzą na toalecie bez opuszczonych spodni, nawet układ czytania-słupkowy, byłby do przeżycia.
Wydawnictwo Kotori najwidoczniej chce odejść od klimatu yaoi proponując mangę dla zdrowych, heteroseksualnych chłopców. "Najlepsza na świecie" ma za zadanie otworzyć wydawnictwu drzwi do "normalnych tytułów", jakby nadal mangi yaoi były czymś, co czyta się pod kocem i zdobywa na czarnym rynku. Oby otwarte drzwi nie przyniosły samych przeciągów i zapalenia ucha środkowego.

Trochę lepiej czytało mi się "Pocałuj jego, kolego". Manga jest zabawna, ładnie narysowana, gagi są w tych momentach, w których być powinny. Fabuła robi się nudna dopiero wtedy, gdy całość kręci się dookoła randkowania. Może ja już po prostu z tego wyrosłem, że takie przepychanki mnie już nie śmieszą? Kto wie..ale daję szansę na trzeci tomik.

Moim absolutnym faworytem jest "Ten Count" i zagmatwana, seksualna relacja między dwoma przystojniakami. Czwarty tomik staje się już maksymalnie perwersyjny i boję się pomyśleć, na co wpadnie autorka w kolejnych tomikach, a wiadomo, że cały czas pracuje nad kontynuacją serii. Jest to też gorący tytuł na świecie i wiele mangowych yaoicowych fanclubów oszalało na punkcie tej mangi. Ja też!

Na deser "Strażnik domu Momochi" tom 10. Chciałbym mieć tę mangę w wersji Omnibus (wiem, nic takiego jeszcze nie powstało z tym tytułem), bo każdy kolejny tomik wydaje mi się być cieńszy od poprzedniego i niedługo będziemy mieć już tylko okładkę i dwa rozdziały. Mimo objętości wciągam się w ten świat demonów i ich strażnika i ciągle chcę więcej i więcej. 





Niedługo Festiwal Gier i Komisu w Łodzi i mam nadzieję, na dobrobyt, fortunę z nieba i udane zakupy. Ale to dopiero 15 września.

Do zobaczenia!

czwartek, 15 czerwca 2017

Yaoi: Jackass! vs. Udagawachou de Mattete yo.



Na moją półkę mang dziwnych i niezwykłych trafił ostatnio tomik Jackass!
Ogromnie się cieszę, że w Polsce, kraju coraz bardziej konserwatywnym, pojawiają się tytuły yaoi, już niekoniecznie erotyczne, ale traktujące o różnych odcieniach ludzkiej (tudzież męskiej) seksualności.

Jackass!-szkolna opowieść o dwójce kumpli, którzy przez nieuwagę jednego z nich, wpadają w sidła miłości do...pończoszek. Pierwsze zauroczenie, pierwsze mocniejsze bicie serca, a wszystko przez piękne wysportowane męskie nogi. Jackass! wciąga od pierwszej strony i śledzenie rodzącego się uczucia nie jest przysłonięte tytułowym fetyszem.

Udagawachou de Mattete yo w zasadzie traktuje o tym samym. Hideyoshico poszedł o krok dalej. Ubrał swojego Yashiro w perukę, sukienkę, kazał mu się umalować. Miłość między chłopakami rodzi się w ukryciu, gdzieś pomiędzy seksualnością i płciowością. 






W Jackass! podoba mi się zarówno humor słowny, jak i sytuacyjny. Chłopaki są zabawni, potrafią być seksowni i słodcy.



Wydanie Waneko jest większe, niż standardowe tomiki, ma lakierowaną zdejmowaną okładkę i jedną kolorową stronę. Można pokusić się o łzę żalu, że tych stron w kolorze jest tak mało, ale może kiedyś doczekamy się zbioru prac Scarlet Beriko w postaci Artbooka.


czwartek, 9 marca 2017

Rok 2017 czasem powrotu do żywych. Nowości na półce.

Chciałbym, żeby ktoś na widok tego postu krzyknął: Wreszcie!

Rok 2016 był dla mnie bardzo ciężki, sporo się zmieniło i nie miałem głowy, by zająć się blogiem. W sieci jednak nic nie ginie (chociaż czasami jest to przerażające) i mogę dziś wrócił w pełnej krasie.
Patrząc na poprzedni post z Festiwalu Gier i Komiksu z 2015 jestem zdziwiony, że aż tak niewiele pojawiło się w mojej kolekcji.

Dokończyłem serię Pandora Heart, ale o tym chcę napisać osobny post.
Kupuję ostatnio tylko na Gildia.pl .

A poniżej to, co przez rok udało mi się skompletować, kupić, dokupić:

Savage Garden: seria kończy sie na tomie 7, ale uważam, że fabuła została skrócona na siłę. Warto mieć jednak całość w kolekcji, bo manga jest wyjątkowo pięknie narysowana.


Strażnik domu Momochi: to już 9 tom, fabuła ruszyła z kopyta, dowiadujemy się dużo więcej o Aoim, a w ostatnim tomie dochodzi nawet do pewnej lubieżności ;)



Księga Vanitasa: Cieszę się, że po Pandorze Waneko zdecydowało się na kolejny tytuł Jun Mochizuki. Mam słabość do jej kreski, stylu, sposobu prowadzenia fabuły.



Koledzy z klasy i Absolwenci: nie byłoby mojej półki z mangami bez strefy yaoi. Jestem dumny z Waneko, że postanowiło wydać tę mangę.



Ten Count: serce skradły mi okładki tej mangi. Patrząc na półkę yaoi Rihito jest dominatorką wsród moich zbiorów. Fabuła jest dosyć prosta, ale dla tych rysunków warto!









Na Allegro udało mi się zdobyć Zetsuai 1989 w oryginalnej wersji. Papier jest żółty, ale tusz idealny, więc nie mam co marudzić.





A na koniec Artbook z serii Kill me or say Love me. Kilka lat temu polowałem na ten Artbook, mangi nigdy nie czytałem, ale spodobał mi się motyw anioła zniewolonego przez Arcymęskiego faceta. Generalnie klimat jest dość nudny, ciekawszy był Wish Clampa, ale sama kreska ma coś w sobie.








Poszczególne serie będę omawiać osobno, dlatego treści w tym wpisie będzie niewiele. Mam nadzieję, że mangowi blogerzy przyjmą mnie łaskawie do swojego grona i blogowo-mangowa wataha będzie się rozrastać. Zaraz odświeżę sobie Wasze blogi i sprawdzę, co nowego pojawiło się na waszych półkach.


sobota, 10 października 2015

26. Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi. Mangowe łupy.



3-4 października to był najpiękniejszy weekend jesieni. W łódzkiej Atlas Arenie odbył się 26. Festiwal Komiksu i Gier. Bywałem na wcześniejszych, ale nigdy w nowej lokalizacji.
Od kilku miesięcy nie kupowałem mang, aby w pełni oddać się szaleństwu zakupów na Festiwalu.
Stoisk było całe mnóstwo. Głównie komiks polski, europejski, amerykański, sporo również zbiorów antykwarycznych. Mangę reprezentowały wydawnictwa : JPF, Waneko, Kotori, Hanami i sklep Yatta.pl. Były również osoby prywatne, które sprzedawały Mangę, plakaty, figurki, gadżety.

Można powiedzieć wprost, że puściłem się z torbami.






"Strażnik domu Momochi" do złudzenia przypomina mi "Jak zostałam bóstwem". W opuszczonej na pozór świątyni pojawia się młoda, śliczna dziewczynka i spotyka...bóstwo, strażnika, demony itd. Obie mangi mają zbliżoną fabułę, jednakże Momochi jest dużo ładniej narysowane. Zakochałem się w dwóch pierwszych okładkach, kreska jest bardzo dobra, piękne dłonie i oczy, rozwiane włosy. Wszystko to, co uwielbiam. Każdy tomik ma kolorową stronę:



Sama fabuła jest infantylna i przyznam się, że bardziej skupiam oko na rysunkach. 

Dokupiłem również brakujące tomy Suppli i teraz mogę się ponownie wtopić w tę niesamowitą mangę. Hanami przewidziało festiwalową promocję i przy zakupie 3 mang, 4ta była za symboliczną złotówkę.

Totalnym szaleństwem był zakup 3 tytułów od Kotori:







Najbardziej rozczarował mnie "Finder". Kocham kreskę Yamano, tylko ona potrafi rysować Seme w taki sposób, że mi miękną kolana, ale warstwa fabularna to totalna porażka. Przeleciałem tę mangę (ten zwrot idealnie pasuje do Yaoi :) ) w oka mgnieniu i jedyne co pamiętam, to seks, seks i jeszcze raz seks. Zaraz po Finder przeczytałem "Złamane Skrzydła" i to był strzał w dziesiątkę. Takie yaoi kocham!! Kreska jest bardzo męska, faceci to faceci, jest perspektywa, jest akcja, treść. Są UCZUCIA! Bardzo rzadko myślę o przeczytanej mandze na drugi dzień, a w przypadku Skrzydeł mija już czwarty dzień i cały czas analizuję w głowie skomplikowane relacje pomiędzy bohaterami. CHCĘ JUŻ KOLEJNE 2 TOMY! Kotori, wzywam Was :) !
Na pewno sięgnę też po inne tytuły autorki Skrzydeł.

Piąty tom Savage Garden jeszcze leży nieruszony, ale coś czuję, że znudzi mnie ta manga. Tomiki stają się coraz cieńsze i tylko piękny projekt postaci powstrzymuje mnie przed sprzedaniem tego, co już mam.


Idąc na Festiwal zakładałem, ze całą kasę wydam na dwa, trzy artbooki i będę zadowolony, bardzo się jednak rozczarowałem, ponieważ artbooków prawie nie było. Jedynym artbookowym nabytkiem jest PI od Satoshiego Urushihary, króla bujnych biustów.




A może ktoś z Wam był i chętnie podzieli się ze mną wrażeniami?
Ściskam Was mocno!