Sailor Moon.
Moja fascynacja tym tytułem jest tak duża, że nie wiem od czego zacząć.
Czas tak szybko płynie, że nie pamiętam, kiedy obejrzałem pierwszy odcinek Czarodziejki z Księżyca w Tv. Byłem mały, chodziłem do podstawówki (może była to 4, a może 6 klasa). Wcześniej oglądałem anime na Polonii 1 (Gigi, Pojedynek Aniołów). Po emisji Sailor Moon dostałem totalnego szału na punkcie tego anime.
Zbierałem wszystko co miało związek z anime bądź mangą o Czarodziejkach.
Pierwsze było Animegaido i Kawaii:
To była czysta ekstaza stojąc pod kioskiem i czekając, aż Pan z Kiosku poda mi świeżutki numer. Niosłem go do domu jak relikwię, palcami czułem lakierowaną, śliską okładkę i oczami wyobraźni widziałem wszystkie cudowności, jakie miały czekać na mnie po przyjściu do domu i zagłębieniu się w lekturze. Każdy początkowy numer posiadał coś o Sailorkach. Opis postaci, kolejnych odcinków, filmów pełnometrażowych, muzyki, strojów, ataków...Niezliczone ilości zdjęć do inspiracji, a potem kopiowania na kalkę kreślarską (o tym zjawisku kiedyś napiszę osobno).
Z czasem do magazynów zaczęto dodawać plakaty:
Ale to dopiero, gdy w kiosku pojawił się pierwszy tomik Sailor Moon by Naoko Takeuhi. Teraz pielgrzymki do kiosku odbywały się po dwie relikwie, a nawet trzy, bo w tym samym czasie Wielkiego Bumu na Sailor Moon ukazał się album i naklejki!
Nigdy nie udało mi się skompletować całości. Nie miałem się z kim wymieniać naklejkami, a jedno opakowanie nie było wcale takie tanie.
Manga okazała się równie dobra co Anime. Piękna kreska, Sailorki takie smukłe, kadry bogate. I nawet nie przeszkadzało mi, że tłumaczenie kulało. Byłem na to za młody, by zwracać uwagę na takie detale. Pisałem do JPF'u listy jacy to są wspaniali i cudowni i na jednej z kopert umieściłem głowę Usagi wg mojego projektu. W następnym tomiku zobaczyłem moje imię i nazwisko i ową głowę. Był szał. TOTALNY SZAŁ!
JPF wydawał pierwsze kilka tomów w miękkiej okładce, bez dodatków. Dopiero od tomu 12 zaczęły się pojawiać kolorowe strony, dokładnie jedna na samym początku. Takie mini plakaciki, które ostatnio widziałem na Allegro. Ktoś je wyciął z mangi! Profanacja!
Po lewej stronie okładka lakierowana, po prawej miękka.
Poniżej mini plakat.
Wraz z dodatkami spadała jakość tomików. Zwłaszcza klejenie, które podczas lektury pękało.
Nigdy nie udało mi się zdobyć artbooków do serii. Przeoczyłem kilka licytacji, a obecnie ceny są porażające i nie warte uwagi.
Obsesja trwała nadal. Terroryzowałem rodzinę by kupowała mi figurki, karteczki, piórniki, zeszyty..i całą masę gadżetów związanych z Czarodziejką. Doszło nawet do tego, że wybłagałem u sprzedawcy w sklepie puste pudełko po lizakach.
Wszystko made in china, tanie, słabej jakości, ale w tamtym czasie najcenniejsze. Prawy dolny obrazek to owe pudełko po lizakach. A poniżej figurki. Chińskie, więc pomalowane na oślep, oczy na policzkach, koślawe rączki i nóżki.
Pluszowa Sailorka, nabytek minionego konwentu. Całkiem świeża i milutka :)
Będąc świadomym zbieraczem kupuję już tylko to, co uważam za ulubione i ładne. Chociaż i w tym przypadku Ami ma krzywą rękę..
Pewnie gdybym pogrzebał głębiej w moich pudłach, to znalazłbym zaginioną Uranus-breloczek i kilka innych gadżetów. W porównaniu z fanami z USA moje zbiory to pikuś. Ale nigdy nie dążyłem do obudowania się pudełkami i wydawania majątku na lalki i pałeczki Sailor Moon. Obecnie najcenniejsze są dla mnie mangi i pierwsze zeszyty Kawaii.
Ale warto było. Nie żałuję.